Komentarze: 1
Troche czasu minelo od ostatniego wpisu i ponad 1000 km przejechanych. Ten sezon juz raczej poszedl na straty. Juz lipiec a ja mam dopiero 3600 km przejechanych i to nie w jakims sensownym tempie wg. jakiegos treningu tylko sa to luzno wykrecone kilometry. Bez zadnego przykladania sie:( Nie chce sie usprawiedliwiac ale jednak matura i egzaminy na studia pokrzyzowaly mi plany. Za to moge sie pochwalic ze jestem studentem awf:D Wczoraj wyszedlem poskakac na rowerze - jechalem na jednym kole, przestalem pedalowac, odchylilem sie i zrobilem manuala (nawet niezly) szkoda tylko ze skonczyl sie gleba na plecy:( (jezdze w spdach i nie zdazylem sie wypiac, a niestety moj kiszkowaty tylny hamulec nie zadzialal tak jak powinien) Nadgarstek boli mnie juz drugi dzien, tak samo plecy:( Ale nie zrazam sie - dzisiaj znowu skakalem. Przejde do kolejnej rzeczy - czemu jeszcze w tym roku nie przekroczylem 100 km w czasie jednej wyprawy?? Nadal tego nie rozumiem - jestem w stanie pocinac 50 km/h po prostej na grubych oponach mtb, a nie moge sie zebrac zeby pojechac gdzies dalej:( Ostatnio z Pawlem wybralem sie do kolezanki na dzialke (bomber z przodu, a z tylu bagaznik i sakwy - bosko to wyglada...) i wyszlo nam ok 84 km. Na dzialce calkiem fajnie - ladna pogoda. Powrot niestety w deszczu lub po mokrej jezdni co w efekcie sprawilo ze wygladalem jak po paris-roubaix(no prawie:D). Mama wyjechala na tydzien wiec sam musialem sobie gotowac co zaowocowalo spadkiem wagi i waze juz tylko 66 kg - nie wiem czy to dobrze czy zle. Mam dwie koncepcje mojego wygladu - albo troche miesni i waga tak 70-75 kg albo wycieniowany na maksa i waga ok 64 kg. Narazie jestem pomiedzy:) Staram sie codziennie wyjsc, nawet jezeli ma to byc 10 km. Troche sobie popisalem.... Chyba zaloze bloga o ktorym nikt nie wie - tutaj troche sie jednak krepuje. Na koniec tekst lipca: "zeruj za zapinanie kurewko w deske :))" niektorzy beda wiedzieli o co chodzi:P Pozdrawiam